Stone Town - Kamienne Miasto

Najstarszą częścią miasta i jednocześnie stolicą Zanzibaru jest Stone Town. Architektura tego miejsca jest odzwierciedleniem różnorodnych wpływów wyspy z mieszanką elementów perskich, arabskich, indyjskich, jak również europejskich, które nadają jej wyjątkowości. Miasto to zostało wpisane na światową listę dziedzictwa UNESCO. Większość domów tutaj jest zbudowana z koralowca, jednakże okazało się, że nie jest on trwałym budulcem. Materiał ten dość szybko kruszeje, w związku z tym budowle wymagają ciągłej renowacji. Brak środków pieniężnych powoduje, że część budynków jest w złym stanie lub po prostu się rozpada. Jednak pomimo dużego zniszczenia, stolica Zanzibaru nadal posiada swój niepowtarzalny urok. Czy wiecie, że Freddie Mercury urodził się na wyspie Zanzibar w mieście Stone Town? Zanzibarczycy jednak z tego powodu nie są za bardzo dumni. Dlaczego? W Tanzanii osobie homoseksualnej grozi kara od 30 lat więzienia do dożywotniego pozbawienia wolności. Zwiedzając stolicę miałam okazję zobaczyc dom, w którym prawdopodobnie mieszkał Freddie Mercury. Obecnie znajduje się w nim hotel. Na ścianie tej kamienicy wiszą gabloty ze zdjęciami muzyka i jego życiorysem. Specjalnie użyłam tego sformułowania prawdopodobnie. To, że mieszkał w tym miejscu nie zostało jednak nigdy udowodnione, lecz nie ulega wątpliwości, że obecnie jest to znakomity wabik na turystów. Sama uległam pokusie i zrobiłam sobie zdjęcie, przed jego "domem". W Stone Town możemy również zobaczyć misternie rzeźbione drewniane drzwi, które są nieodłącznym elementem kultury suahili. Wyróżniają się swoim designem, posiadają mosiężne gałki i wystające kolce. Uważam, że jest to niewątpliwie dzieło sztuki. Przechadzając się wolnym krokiem labiryntem wąskich uliczek przepełnionych małymi sklepikami napotykałam sprzedawców, którzy co chwila uśmiechali się do mnie i namawiali abym weszła do środka. Co rusz odkrywałam jakieś ciekawe zakątki, gdzie można było kupić przeróżne kolorowe tkaniny, piękną biżuterię, antyki i jeszcze inne cuda. Moją uwagę przykuły też pojazdy, którymi na co dzień poruszają się tam lokalsi. Były to zniszczone skutery i rowery, czułam jakbym cofnęła się w czasie. W pewnym momencie zauważyłam, że grupka młodych mężczyzn zaczęła mnie nagrywać i robić zdjęcia swoimi komórkami. Wcale się z tym nie kryli, nie robili tego dyskretnie. W jakimś stopniu spodziewałam się takich reakcji, ale jednak na początku czułam się dość dziwnie. Spacerowałam dalej wąską uliczką. Nagle z impetem minął mnie samochód z przyczepką wypełnioną ludźmi, którzy zaczęli do mnie machać i głośno krzyczeć na przemian jumbo i beautiful girl! Bardzo mnie to rozbawiło i zaczęłam do nich się uśmiechać i krzyczeć jumbo. Większość mężczyzn, których mijałam po drodze była ubrana w jeansy i bawełniane koszulki. Kobiety nosiły zaś tradycyjne stroje. Znaczna część mieszkańców wyznaje islam, dlatego przeważały w ich stroju kolorowe chusty–kanga, lub długie abaje, a głowę owijały chidzabami. Kolejnym punktem mojego zwiedzania był targ zwany Darajani. Można tam praktycznie kupić wszystko co chcemy, tj. kosmetyki, żywność, ubrania itp. Mój wzrok przyciągnął bajecznie kolorowy kącik przypraw, wokół którego roztaczał się niesamowity zapach. Największe wrażenie zrobiła na mnie jednak zniszczona hala, gdzie znajdowały się ryby i mięso. Sprzedawcy nie posiadali żadnych chłodziarek, w związku z czym wydzielał się tam bardzo nieprzyjemny zapach. Co chwilę ktoś mnie zagabywał i chciał robić ze mną zdjęcie. Nie byłam w stanie wytrzymać tutejszego zapachu dłużej niż kilka minut i postanowiłam szybko się ulotnić. Nie zdążyłam nawet tam zrobić żadnego zdjęcia. Bardzo podobały mi się także położone nad oceanem ogrody Forodhani i panująca tam wieczorami atmosfera. Powstały one już w 1936 roku. Codziennie kiedy zaczyna się ściemniać, rozpoczyna się na tym terenie tętniący życiem nocny targ zapachów i smaków. Pojawiają się stoiska z jedzeniem, na których lokalsi wśród gwaru, w przyjemnej atmosferze przygotowują przeróżne aromatyczne potrawy. Można wówczas spróbować np. soku z trzciny cukrowej z limonką i imbirem, świeżo grillowanych ośmiornic, krewetek, krabów i innych morskich stworzeń. Sprzedawcy kolejny raz co chwila uśmiechali się do mnie i oczywiście namawiali abym kupiła u nich coś do jedzenia. Mimo tych atrakcji nogi zaczęły mi powoli odmawiać posłuszeństwa, więc postanowiłam chwilkę odpocząć. Usiadłam nad oceanem na plaży i obserwowałam dzieci, które skakały w ubraniu do wody. Wiedziałam, że to kwestia czasu i będę miała za chwilkę towarzystwo. W pewnym momencie niektóre dzieci, gdy mnie namierzyły, zaczęły wolnym krokiem zbliżać się w moją stronę. Uśmiechałam się do nich, a one ośmielone zasypywały mnie pytaniami w języku angielskim: Ile masz lat? Skąd jesteś? Niektóre mówiły do mnie coś w swoim języku. Ta całodniowa wycieczka tak mnie wykończyła, że zaczęłam tylko marzyć o wskoczeniu do basenu i położeniu się w wygodnym łóżeczku. Ten dzień mogłam zaliczyć do udanych. Był on fizycznie męczący, ale pełen niesamowitych wrażeń.

Kraje

Nie chcesz przegapić żadnej nowości?

 

Zapraszam do mojego Newslettera. Będę przesyłać Tobie informacje o nowych wpisach na blogu. Dzięki temu będziesz na bieżąco ze wszystkimi nowościami.